Jak wyglądało badanie pamięci i niepamięci?
Poszukiwaliśmy osób, które łączą wspólne doświadczenia mieszkania w powojennym Gdańsku lub jego okolicach i które potrafią zmierzyć się z własnymi wspomnieniami. Z tych względów podstawową grupą badawczą stali się uczestnicy warsztatów literackich Gdańskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy od kilku lat analizują swoje wspomnienia. Przeprowadziłyśmy z nimi wywiad grupowy, tzw. fokus. Wzięło w nim udział jedenaście kobiet, gdańszczanek, które pamiętały pierwsze lata powojenne lub znały je z opowiadań starszego rodzeństwa. Okazało się, że większość z nich nie wiedziała o egzekucji przy ulicy Pohulanka. Za to uczestniczki wywiadu opowiadały, że niechęć, a czasem nawet nienawiść do Niemców "wyssały z mlekiem matki". Ten stosunek kształtowali rodzice, szkoła, propaganda. Rozmówczyni urodzona w 1948 r. wspominała, że od dzieciństwa przez wiele lat prześladował ją koszmar: przemarsz tysiąca hitlerowskich żołnierzy w ciężkich butach. Ślady przekazywania antyniemieckości z pokolenia na pokolenie uwidoczniły się również w internetowej dyskusji nad publikacją o Pohulance.
Uczestniczki wywiadu mówiły wyłącznie o złych Niemcach?
Nie. Opowiadały także o kontaktach z niemieckimi dziećmi. Jedna z nich wspominała, że przyjaźniła się z dziewczynką, która miała na imię Rita. Przy tym podkreślała, że w przeciwieństwie do wielu koleżanek jej rodzice pozwalali się bawić z niemieckimi dziećmi. Inna pani, choć podkreślała, że całe życie uczyła się nienawidzić Niemców, to pamięta dobroć z ich strony – np. niemieckiej opiekunki. Interesujące było spostrzeżenie kolejnej uczestniczki wywiadu, której koleżanka mieszkała w poniemieckim domu, bawiła się zabawkami i lalkami pozostawionymi przez poprzednich właścicieli. Nie wierzyła, że zbrodniarz mógł kupić dzieciom tak piękne zabawki.
Tego typu zwierzeniom musiały towarzyszyć silne emocje.
Tak, choć z drugiej strony sądzę, że wywiad miał charakter terapeutyczny. Zmusił uczestniczki nie tylko do sięgnięcia do przeszłości, ale także refleksji nad kształtowaniem się ich własnej pamięci, a co za tym idzie - tożsamości.
Na ile reprezentatywny był ten wywiad?
To badanie jakościowe, w którym nie nastawiamy się na reprezentatywność. Ukazuje ono subiektywny sposób patrzenia na problem w oparciu o grupę badaną.
Czyli wnioski też mają charakter ograniczający się do osób badanych?
Przede wszystkim, ale mogą być także bazą i wskazówką do dalszych badań – szczególnie na terenach północnej i zachodniej Polski.
Dlaczego należy pamiętać o Pohulance?
Gdańsk nie ma raz na zawsze danej tożsamości. Ona jest dynamiczna, ulega zmianom. Tożsamość opiera się m.in. na wiedzy o przeszłości. Im jest ona pełniejsza, tym pełniejsza jest nasza tożsamość. Uboga pamięć zubaża tożsamość. Dlatego powinniśmy sprzyjać wzbogacaniu tożsamości lokalnej poprzez dopuszczenie wielości narracji, przypomnieniu o wypartych z pamięci faktach i miejscach. Gdańsk to miasto wielu kultur i wielu narodów. Pohulanka ma także wymiar znacznie wykraczający poza Trójmiasto. Profesor Wojciech Poznaniak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, badacz źródeł agresji, stwierdził, że wykonywany publicznie wyrok śmierci zgromadziłby w dzisiejszej Polsce jeszcze większe tłumy spragnionych ostrych doznań oraz dziennikarzy z całego świata. Krwawe obrazki przyciągają przed ekrany miliony telewidzów. To powinno nas skłonić do refleksji.
W naszej rozmowie omówiliśmy jedynie fragment badania. Kiedy zostaną opublikowane całościowe efekty projektu?
Jeszcze w tym roku ukaże się książka „Tożsamość lokalna i samorządność. Gdańszczan budowanie na (nie)pamięci”. Zachęcam do lektury.
Rozmawiał: Krzysztof Pilawski
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>