(2021-02-15)
22 września 1942 r. do stacji Treblinka dotarł pociąg nr 587, którym jechał m.in. 15-letni Dawid Rubinowicz z rodzicami i rodzeństwem. W ramach rutynowej procedury mężczyzn i kobiety z transportu rozdzielono. Po kilku godzinach połączył ich wspólny los: komora gazowa i stos. Pamięć o Dawidzie Rubinowiczu i Żydach z Bodzentyna i okolic nie uleciała jednak z dymem unoszącym się nad hitlerowską fabryką śmierci. Odżywa – i to coraz intensywniej – dzięki jego pamiętnikowi.
Dawid Rubinowicz urodził się w 1927 r., mieszkał w podkieleckiej wsi Krajno. Ojciec był mleczarzem, matka - akuszerką. Podobno już przed wojną chłopiec prowadził dziennik – po polsku, bo chodził do polskiej szkoły. Pierwszy zachowany wpis nosi datę 21 marca 1940 r. W Krajnie Dawid zapisał cztery zeszyty, a piąty - po przesiedleniu do getta w Bodzentynie. Ostatni zachowany wpis pochodzi z 1 czerwca 1942 r. We wrześniu getto zlikwidowano. Hitlerowcy pędzili Żydów przez siedemnaście kilometrów na stację kolejową w Suchedniowie. Wielu słabych, chorych i niedołężnych zostało zamordowanych po drodze, ich ciała walały się w rowach. Ci, którzy dotarli do Suchedniowa, zostali załadowali do bydlęcych wagonów. W nich odbyli ostatnią drogę – do Treblinki.
Na tym zakończyła się 150-letnia historia bodzentyńskich Żydów. Po wojnie pamięć o nich zarosła – jak miejscowy żydowski cmentarz – wysokimi drzewami i gęstymi zaroślami. Tej pamięci nie przywróciło odnalezienie w 1957 r. na strychu bodzentyńskiego domu pamiętnika Dawida Rubinowicza i wydanie go w 1960 r. przez „Książkę i Wiedzę”. Pamięci nie wskrzesił pochodzący z tego samego roku reportaż Jerzego Janickiego i Bronisława Wiernika „Reszta nie jest milczeniem” zawierający wspomnienia osób znających Dawida ani tekst Artemiusza Wołczyka, założyciela Towarzystwa Przyjaciół Bodzentyna, „Pozostał po nich tylko kirkut”.
W powojennej Polsce zaczytywano się pamiętnikiem Anne Frank, rzadko wspominając o przejmującym dziecięcą prostotą świadectwie, które pozostawiła inna żydowska ofiara Holocaustu – Dawid Rubinowicz. Na drugie wydanie pamiętnik czekał 27 lat. W zasadzie nie czekał, bo oryginał wiele lat temu został wywieziony za granicę. Ten fakt nie wywołał poruszenia, jakie zapewne także w Polsce wzbudziłoby podobne potraktowanie dziennika Anne Frank.
Pamięć o Dawidzie Rubinowiczu zaczęła wracać w Bodzentynie w dzięki zagranicznemu wsparciu i miejscowym aktywistom. Fundacja Batorego przydzieliła grant kierowanemu przez Krystynę Nowakowską Stowarzyszeniu na Rzecz Odnowy Wsi „Odnowica” na warsztaty dla dzieci, w czasie których ilustrowały wybrane fragmenty pamiętnika Dawida fotografiami wykonywanymi metodą otworkową. Tekst wywołał na uczniach porażające wrażenie. Zaciekawione zaczęły wraz z Krystyną Nowakowską szukać żydowskiego cmentarza. Odkryli kilkanaście macew. Na zakończenie warsztatów w bodzentyńskim gimnazjum zorganizowano wystawę fotografii. O Dawidzie Rubinowiczu, jego pamiętniku, bodzentyńskich Żydach opowiadał Stefan Rachtan, prezes Towarzystwa Przyjaciół Bodzentyna, zięć Artemiusza Wołczyka.
- Reakcja uczniów była niesamowita: słuchali w absolutnej ciszy, chłonąc każde słowo. To było dla nich wielkie odkrycie, że przed wojną w Bodzentynie mieszkali Żydzi – wspomina w rozmowie z PiszemyWspomnienia.pl Jan Pałysiewicz, prezes założonego w 2009 r. Towarzystwa Dawida Rubinowicza, pracownik urzędu miasta i gminy odpowiedzialny za kulturę. - Krystyna Nowakowska, która pochodzi z Kielc, zwróciła się do mnie, jako lepiej zorientowanego w lokalnych sprawach i historii, o pomoc.
Dzieci skupione wokół Krystyny Nowakowskiej, grupa Jana Pałysiewicza i miejscowy proboszcz Leszek Sikorski („Antysemityzm jest grzechem” – upomina) przystąpili do karczowania i porządkowania terenu cmentarza żydowskiego.
Gdy wzięli się do roboty, skontaktowała się z nimi szwedzka dziennikarka Anna Wymark, która przeprowadziła wywiad-rzekę z Maksem Szafirem, mieszkającym w Szwecji Żydem urodzonym przed wojną w Bodzentynie. Jego ojciec do wybuchu wojny opiekował się kirkutem. Wspólnie postanowili, że na uporządkowany teren kirkutu powinna prowadzić brama-pomnik. Pieniądze na nią zbierał Szwedzki Komitet Przeciwko Antysemityzmowi. Bramę odsłonięto w 2009 r. w czasie Dni Dawida Rubinowicza.
Na początku września – w czasie kolejnych Dni Dawida Rubinowicza – Szwedzki Komitet Przeciwko Antysemityzmowi wraz z Towarzystwem Dawida Rubinowicza zorganizował konferencję „Jak uczyć o Holocauście”.
- Ubiegłoroczne „Dni” miały akcent religijny, w czasie tegorocznych położyliśmy nacisk na edukację – opowiada Jan Pałysiewicz. – Sześcioro specjalistów ze Szwecji wspólnie z polskimi kolegami tłumaczyło trzydziestoosobowej grupie nauczycieli gimnazjów z województwa świętokrzyskiego, jak wykorzystywać wspomnienia w procesie nauczania. Wiosną przyszłego roku powinny być gotowe materiały edukacyjne dla nauczycieli i uczniów szkół ponadpodstawowych bazujące wyłącznie na pamiętniku Dawida.
Na tegoroczne „Dni” Towarzystwo Dawida Rubinowicza przygotowało wydanie pamiętnika poszerzone m.in. o reportaż „Reszta nie jest milczeniem” i tekst Anny Wymark oparty na relacjach Żydów. Publikację wsparła Fundacja Shalom. Przełomowym dla skali tego projektu okazała się decyzja marszałka województwa świętokrzyskiego Adama Jarubasa o zakupie 46 tysięcy książek. Zgodnie z jego wolą 1 września każdy gimnazjalista w województwie otrzymał jeden egzemplarz („...abyśmy wszyscy dzisiaj zastanawiali się, jak budować świat bez nienawiści, tolerancyjny, otwarty jeden na drugiego” – tłumaczył).
Jan Pałysiewicz odkrywa moc tkwiącą w pamiętniku Dawida Rubinowicza:
- Wielu starszych mieszkańców odczuło ulgę, że kilkudziesięcioletnie milczenie zostało wreszcie przerwane. Pamiętnik Dawida okazał się kamykiem, który poruszył lawinę. Starsi otwarli się i opowiadają o żydowskich sąsiadach, kolegach i koleżankach. A uczniowie kierowani ciekawością poznają historię własnego miasta, chłoną żydowską kulturę, wiedzą, że trzeba być tolerancyjnym, bo nietolerancja to zło i nienawiść.
W wielu polskich miastach i miasteczkach, których nazwy są wypisane na kamieniach Treblinki, pamięć o żydowskiej historii nadal jest zarośnięta. Wykarczujmy, jak w Bodzentynie, chwasty, uporządkujmy lokalną historię, przywróćmy w niej należne żydowskim sąsiadom miejsce. Edukujmy młodzież tak, by sama odczuwała potrzebę pochylenia głowy przed „swoim” kamieniem Treblinki.
Krzysztof Pilawski
Zdjęcie cmentarza żydowskiego w Bodzentynie: Jacek Poprawiak
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>