W PRL dziewczyny chodziły z Joyce'em pod pachą. Czy sądzi pani, że młodzi ludzie będą czytać "Dzienniki" Osieckiej w przestrzeni publicznej – w kawiarni, w tramwaju, traktując książkę jako znak pewnej samoidentyfikacji?
Jestem złą prognostyczką, ale ta książka wydaje mi się interesująca z wielu względów. Po pierwsze, są to "Dzienniki" osoby genialnej, ogromnie skomplikowanej, niedającej się zaszufladkować, zajmującej osobny regał w literaturze. Agnieszka Osiecka zmieniła obraz polskiej literatury, jest jedną z największych polskich pisarek XX w. "Dzienniki" to potwierdzają. Same w sobie są wstrząsającym odkryciem na tle całej polskiej memuarystyki. Czy zna pan pisarkę lub pisarza, którzy zaczęliby prowadzić dziennik, mając dziewięć lat, i pisali go do śmierci?
Agnieszka Osiecka była kronikarką swojego pokolenia, zapisała w dzienniku powojenną historię naszego kraju.
Nieraz mówiła pani, że Agnieszka Osiecka nie chciała pani wpuścić do swego życia, opowiedzieć o sobie.
Myślę, że niektórym łatwiej przychodzi pisanie niż mówienie.
Mogła pokazać dziennik.
Nikomu go nie pokazywała. Był bardzo intymny i tajny, do tej pory nikt go nie czytał. Mama należała do osób bardzo skrytych. Z jednej strony, była towarzyska, opowiadała ciekawe anegdoty z puentą, nad którą długo myślała, z drugiej zaś, nawet bliskim nie zwierzała się z uczuć, lęków i planów. Taki miała typ osobowości. To nie był ktoś, kto dzieli się prywatnością.
Co pani czuła, czytając zapis życia matki z okresu dojrzewania?
Rzadko się zdarza, żeby dorosła kobieta mogła wniknąć w szczegóły życia swojej matki w wieku 9-14 lat. To dla mnie szokująca podróż w czasie.
Do niedawna sama niewiele pani wiedziała o matce, a teraz dopuszcza wszystkich do jej najintymniejszych przeżyć.
Nie chciałabym, żeby obraz Agnieszki Osieckiej był wybielany, to zupełnie niepotrzebne. Nie traktuję "Dzienników" jako pomnika, lecz jako klucz do zrozumienia wielkiej poetki i jej twórczości. Liczy się prawda. Już z pierwszego tomu widać, jak bardzo kochliwa była Agnieszka, nie ma co tego zamiatać pod dywan. Niektórzy mogą pomyśleć: niewierna dziewuszka gnana emocjami. Jestem innego zdania – dla mnie to przejaw bezkompromisowości. Gdy wygasa jedna fascynacja i pojawia się nowa, dlaczego wciąż mamy tkwić przy tej pierwszej?
Tych fascynacji w życiu Agnieszki Osieckiej nie brakowało, dowiemy się o nich w kolejnych czterech tomach, które obejmą lata 1952-1958. Potem ma nastąpić przerwa w edycji "Dzienników". Dlaczego?
Bo dotyczą osób, które żyją. Byłoby nie fair publikować tekst bez ich zgody. Zapiski mamy są szalenie spontaniczne, oddają emocje, które towarzyszyły jej w momentach napięć i konfliktów z koleżankami i mężczyznami. Te opisy i opinie nie zawsze są sprawiedliwe. Dlaczego mamy komuś robić przykrość? Poza tym, jak wiadomo, Polacy lubią się obrażać. Podać komuś nogę zamiast ręki – jakież to swojskie. Nie chciałabym mieć przed sobą lasu wyciągniętych nóg.
Wywiad przeprowadzony przez redaktora portalu piszemywspomnienia.pl Krzysztofa Pilawskiego ukazał się w tygodniku "Przegląd" (nr 41/2013)
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>