Kto tam urzędował?
Tam nie było żadnego biurokratycznego urzędowania. Najczęściej w naszej siedzibie można było zastać Franciszka Jakubczaka, który kierował bieżącą działalnością TPP, a równocześnie zajmował się – jako pracownik PAN – opracowywaniem pamiętników. Jego szefowie z Akademii - profesorowie Józef Chałasiński i Dyzma Gałaj – uważali to za dobre rozwiązanie. Ja także bardzo często byłem w siedzibie TPP, pracując nad przygotowaniem do publikacji kolejnych tomów „Młodego pokolenia wsi Polski Ludowej”.
Jak liczne było Towarzystwo?
Tego nie da się policzyć. Mieliśmy co prawda kilka oddziałów – w Warszawie, Wrocławiu, Olsztynie i Rzeszowie - jednak celowo nie rozbudowywaliśmy struktur terenowych. Nie chcieliśmy centralizować ruchu pamiętnikarskiego, by nie ograniczać swobody rozmaitych nieprofesjonalnych grup i klubów literackich, stowarzyszeń regionalnych i kulturalnych. Mogły one być członkiem zbiorowym TPP.
Gdzie ruch pamiętnikarski był najsilniejszy?
Na Warmii i Mazurach, a także w Małopolsce i na Podkarpaciu, gdzie silne były tradycje wiciowe – stamtąd wywodziło się wielu autorów przedwojennego konkursu na pamiętniki młodego pokolenia chłopów. Mieliśmy dużo pamiętników z Ziem Zachodnich - z Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego. Na tym tle słabiej wypadało Mazowsze.
Skład władz Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa pokazuje, że było ono blisko związane z władzą, która – jak się domyślam – chciała, aby pamiętniki potwierdzały, że w Polsce Ludowej żyje się lepiej niż w Polsce sanacyjnej. To upolitycznienie pamiętnikarstwa musiało obniżyć jego wartość, a przede wszystkim wiarygodność.
Problem szczerości tekstów autobiograficznych jest uniwersalny. Czy możemy być pewni, że dominujące obecnie spojrzenie na przeszłość - wyrażane m.in. w podręcznikach, mediach, wypowiedziach znanych postaci publicznych, w treści ekspozycji muzealnych - nie wpływa na szczerość wspomnień? Chodzi mi nie tyle pisanie nieprawdy, co pomijanie pewnych wątków, które autorzy – pod presją otoczenia - uznają za niewygodne. To prawda, że władzy PRL nie była obojętna treść pamiętników. W latach 60. został ogłoszony konkurs na pamiętniki młodych robotników. Ukazały się trzy tomy ich wyboru – czwarty już nie, bo okazał się zbyt krytyczny. Nie mogliśmy opublikować efektów konkursu „Łączy nas ziemia”, bo wiele prac opisywało tragiczny los ludności polskiej po 17 września 1939 r., a to był temat tabu. Mimo to osobiście wysoko oceniam autentyzm większości powojennych pamiętników. Ich tematem przecież nie była ocena Władysława Gomułki lub Edwarda Gierka, lecz opis życia codziennego, spraw lokalnych. To się wpisywało w ówczesny kontekst społeczny. Autorzy poszukiwali własnej tożsamości w działaniach pozytywistycznych w miejscu zamieszkania, nauki i pracy. Wskazywali sprawy, jakie można załatwić, nie oglądając się na władzę centralną. Widać było taką postawę: jestem obywatelem i też mam coś do powiedzenia. W pamiętnikach mieszkańców wsi silnie akcentowano dążenie do naprawy władzy terenowej, rozwoju cywilizacyjnego, kulturalnego oraz awansu społecznego autorów. Badaliśmy wnikliwie te pamiętniki. Metoda biograficzna umożliwiała najgłębsze wejście w strukturę osobowości, poznanie motywów, jakimi kierowali się autorzy. Nawet jeśli poruszali oni jedynie kwestie lokalne, środowiskowe, to - choć nie zawsze zdawali sobie z tego sprawę - w ich indywidualnych losach i problemach odbijały się szersze zjawiska społeczne. Jeśli mamy zbiór szczerych i dostatecznie obszernych pamiętników autorów wywodzących się z jednego lub kilku środowisk, możemy powiedzieć wiele o dążeniach, nadziejach, przemianach społecznych i konfliktach.
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>