KAMYKI PAMIĘCI
        Piszemy Wspomnienia

sobota, 05 października 2024

KAMYKI PAMIĘCI

Przodkowie mogą opisać nie tylko stare zdjęcia, ale także opowiedzieć o historii rodziny. Pani matka nie za bardzo chciała się dzielić swoim życiem...



Tak, otworzyła się dopiero przed śmiercią, w połowie lat 70. Nie miałam magnetofonu, notowałam jej opowieść. To, co zapisałam, przytoczyłam w „Srebrnej Natalii” – najważniejszej książce, jaką napisałam. Matka opowiadała mi o swoim ojcu – Gruzinie, którego uwielbiała. W 1914 r. poszedł na wojnę i nigdy już z niej nie wrócił. Dalsze niezwykłe losy dziadka poznałam w czasie podróży do Gruzji w 2005 r. Przekonałam się, że taki scenariusz może napisać jedynie życie. Matka opowiadała o małżeństwie z ojcem do 1939 r. – gdy poszedł na wojnę. Tego wszystkiego było za mało, by poznać i zrozumieć matkę. Przez wiele lat próbowałam napisać książkę o niej. Bezskutecznie. Ułożyłam chyba ze trzydzieści początków, ale żaden z nich nie był odpowiedni. W desperackim ruchu pomyślałam, że muszę odwiedzić jej strony rodzinne. Bo choć urodziła się w Kaliszu, była przepełniona Gruzją. Dopiero w Tbilisi i Borżomi zrozumiałam, jak bardzo był to słuszny pomysł. Tam, obserwując ludzkie charaktery, znalazłam matczyną siłę, hardość, umiejętność radzenia sobie w najtrudniejszych sytuacjach.



Od dawna Pani podróżuje do miejsc rodzinnej pamięci?



Od powrotu z Prania do Warszawy w 1997 r. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeśli mam poważnie zajmować się Gałczyńskim, to muszę mocno popracować nad sobą i swoją wiedzą. Wielu rzeczy dotyczących ojca nie wiedziałam – także dlatego, że mnie długo nie interesowały. Matka przed śmiercią pokazała mi notatnik ojca napisany w stalagu Altengrabow. Powiedziała, że przekazuje go do Muzeum Literatury i chciałaby, aby został opublikowany nie wcześniej niż 50 lat po śmierci ojca. Wzięłam zeszyt do ręki, zajrzałam do środka – to były straszne bazgroły. Nie byłam ciekawa treści. Zainteresowałam się notatnikiem dopiero po wypadku, w wyniku którego uszkodziłam sobie kręgosłup. Mijało 50 lat od śmierci ojca i postanowiłam przygotować jego wydanie. Otrzymałam fotokopię z Muzeum Literatury. Nie mogłam sobie poradzić z odczytaniem tekstu. Na parterze mojego domu mieści się apteka. Biegałam do farmaceutek, ale nawet one nie potrafiły mi pomóc. Wszystkich problemów mogłam uniknąć, gdybym wiele lat temu poprosiła o pomoc matkę. Ale ja uważałam, że jeszcze mam na wszystko czas. Dzięki notatnikowi uzyskałam wiedzę o wojennych przeżyciach ojca – sam nigdy do nich nie wracał. Pojechałam do zrekonstruowanego po zjednoczeniu Niemiec stalagu obok Magdeburga. Wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Uważam, że miejsca mają własną pamięć.



Nawet te zrekonstruowane?



Tak. Dotyczy to także natury, ziemi, drzew. One mają pamięć, tyle że my nie zawsze możemy do niej dotrzeć.



Pani się to udało?



Próbowałam. W Krakowie pamięć miejsc jest żywa i bliska. Warszawę zabito w roku 1944, potem zmartwychwstała, ale już inna - odbudowana. W stolicy śladów pamięci trzeba szukać. Znalazłam drzewo na tyłach Nowego Światu przy Wareckiej. Ono musi pamiętać rozmowy mojego ojca z lat 20. ubiegłego wieku w znajdującej się w tym miejscu kawiarni „Kresy”. W przyszłym roku ukaże się nowe, szersze wydanie „Zielonego Konstantego”, które powstało m.in. w oparciu o podróże do miejsc związanych z Gałczyńskim i jego rodziną. Wśród nich jest wieś Gałczyn na Mazowszu.




« poprzednia1234następna »


Piszemy wspomnienia poradnik - Ewa Pilawska

Sonda

Czy Twoje wspomnienia są (byłyby) chętnie czytane i troskliwie przechowywane przez najbliższych?

Tak
Raczej tak
Nie
Raczej nie
Nie wiem



e-poczta




w księgarni

Kto ty jesteś

Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>