PEJZAŻ LUDZKI
        Piszemy Wspomnienia

czwartek, 28 marca 2024

PEJZAŻ LUDZKI

O „Mitologii wspomnień” napisano, że ukazuje ona „galerię ludzkich postaci”. Kolejną galerię przedstawia Pana najnowsza książka „Goście Nieborowa”. Czy ludzie, o których Pan pisze, są jak bohaterowie mitów - silniejsi, odważniejsi, piękniejsi? Deformowani przez filtr starożytnej mitologii?



Tę deformację odnosiłem jedynie do wczesnego dzieciństwa. Później nie ulegałem już tak silnemu wpływowi mitologii, żeby patrzeć na ludzi pod tym kątem. „Goście Nieborowa” są przedłużeniem „Mitologii wspomnień”. Szkicuję sylwetki sławnych postaci, m.in. Marii Dąbrowskiej, Tadeusza Kotarbińskiego, Władysława Tatarkiewicza, wyłącznie w oparciu o moją pamięć kontaktów z nimi w różnych okresach mojego życia. Nie uzurpuję sobie prawa do przedstawienia pełnego portretu wybitnych postaci, zatem dokonuję pewnej mistyfikacji.



Jak to mam rozumieć?



Przekazuję obraz jakiegoś zdarzenia, w którym brałem udział, i używam przymiotników, określeń dotyczących opisywanej osoby. To jest bardzo subiektywny wizerunek danej postaci – oparty na pamięci i ... intuicji. Nie roszczę sobie pretensji do stworzenia obrazu, który nazwalibyśmy prawdziwym, obiektywnym, opartym na nieskończonej ilości źródeł. Rysuję taki ludzki pejzaż. To bardzo ładne, a zarazem celne określenie mojej matki. Są rozmaite pejzaże: roślinny, górski, miejski... I jeszcze pejzaż ludzki – rodzaj krajobrazu, na który składają się postaci.



Skąd w Panu tak silna potrzeba pisania o innych? Bo spotkał Pan wiele wybitnych postaci?



Rzeczywiście, w moim życiu tak się złożyło, że zawsze miałem do czynienia z niezwykle ukształtowanymi i bogatymi indywidualnościami. Ta możliwość bezpośredniego obcowania z nimi to moje bodaj największe bogactwo, jakie posiadam. Chyba właśnie to skłoniło mnie do pisania, o którym wcześniej nie myślałem - mój ojciec był uważany przecież za jednego z wielkich mistrzów prozy polskiej, zaś ja obrywałem dwójki z polskiego.



Pisząc o innych, wiedział Pan, że inni w swoich książkach pisali o Pana bliskich. Podaje Pan przykład powieści Anny Kowalskiej, która dotknęła Pana rodziców. Czy mając za sobą te doświadczenia, stara się, by nie urazić innych.



Nie myślę o tym w ten sposób. Zresztą takich wypadków, jak książka Anny Kowalskiej, nie było wiele. Ona rzeczywiście sprawiła rodzicom przykrość. Ale to się skończyło pojednaniem. Natomiast w moim pisaniu o innych jest odblask twórczości mojego ojca, trzymam się jego etyki. Może byłoby prawdziwsze, gdybym napisał z niechęcią o kimś, kogo nie darzę sympatią. Jednak nie sądzę, żebym był zakłamany, kiedy odrzucam taką postawę. Po prostu nie lubię pisać źle o ludziach. Może dlatego, że szanuję słowo, co przekazał mi ojciec. Słowo ma taką siłę, że trzeba bardzo uważać, żeby nie krzywdzić nie tylko innych, ale także siebie – nie mieć później do siebie pretensji.



Nie przypadkiem związał Pan odpowiedzialność za słowo z ojcem, który urodził się jeszcze w XIX wieku. Słowo, zwłaszcza drukowane, miało dawniej zupełnie inną rangę niż dziś, gdy wielu autorów książek i redakcji prasowych żyje z poszukiwania sensacyjnych, skandalicznych informacji na temat znanych osób.



Ktoś wychowany na dzisiejszej kulturze może uważać moją postawę za rodzaj zakłamania. Ale nie będę się zmieniał na użytek takich poglądów.




« poprzednia1234następna »


Piszemy wspomnienia poradnik - Ewa Pilawska

Sonda

Czy Twoje wspomnienia są (byłyby) chętnie czytane i troskliwie przechowywane przez najbliższych?

Tak
Raczej tak
Nie
Raczej nie
Nie wiem



e-poczta




w księgarni

Kto ty jesteś

Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>