JAK WYDAĆ KSIĄŻKĘ I NA NIEJ ZAROBIĆ
        Piszemy Wspomnienia

niedziela, 13 października 2024

JAK WYDAĆ KSIĄŻKĘ I NA NIEJ ZAROBIĆ

Mógł pan zapobiec stratom w inny sposób – ubiegając się o dotację z Instytutu Książki.



Nigdy nie udało mi się otrzymać dofinansowania z tego źródła. Byłem przekonany, że otrzymam je na album "Kulisiewicz mało znany". A chodziło o przypomnienie, szczególnie młodym Polakom, wielkiego artysty i prawego, wspaniałego człowieka. Nie dostałem ani złotówki. Najbardziej rozczarowała mnie odmowa dotacji na doskonałą biografię Ludwika Rajchmana napisaną przez jego prawnuczkę Martę Balińską. Rajchman to wielki Polak, założyciel Państwowego Zakładu Higieny. To równocześnie człowiek światowego formatu, który zyskał ogromny autorytet w Chinach, gdzie traktowano go z wielką atencją. Rajchman stworzył UNICEF, przyjaźnił się z wieloma wybitnymi postaciami, m.in. z prezydentem USA Herbertem Hooverem i z jednym z twórców dzisiejszej wspólnej Europy, Jeanem Monnetem. Bronisław Geremek w przedmowie do książki Balińskiej zdumiał się, że tak mało wiedział o Rajchmanie. Bo on robił wielkie rzeczy z poczucia obowiązku, a nie po to, by znaleźć poklask. Bardzo przyłożyłem się do tej książki – przełożyła ją znakomita tłumaczka Maria Braunstein, spokrewniona zresztą z Rajchmanem. Nie otrzymałem żadnego wsparcia od państwa, a w mediach nie pojawiła się żadna poważniejsza recenzja. Wysyłając biografię Rajchmana do "Gazety Wyborczej", byłem pewien, że przeczytam w niej świetny tekst. Nie znalazłem słowa o książce. Biografię Rajchmana przemilczano. Prawie cały nakład został w magazynie, stanowi problem. Ta książka jest jak wyrzut sumienia. Nie mój.



Brakuje panu państwowego mecenatu nad książką?



Swego czasu Kazimierz Dejmek, gdy był ministrem kultury, zorganizował spotkanie, na które zostałem zaproszony m.in. w towarzystwie znanych pisarzy i wydawców. Dejmek chciał pozostawić po sobie jako szefie resortu jakiś trwały ślad. Zrodziła się wtedy m.in. idea połączenia Domu Słowa Polskiego z PIW, utworzenia mocnej państwowej firmy edytorskiej z własną bazą poligraficzną i stworzenia kanonu wielkiej literatury polskiej i obcej, którą ta narodowa oficyna miała wydawać. Pomysł jednak upadł tuż po narodzinach, Dejmka zdjęto, a jego następca nie wrócił do tej sprawy. To były chyba, jak pamiętam, ostatnie próby przywrócenia rzeczywistego mecenatu państwowego nad kulturą.



Dziś w nazwach DSP i PIW są słowa "w likwidacji".



Niestety, to prawda, ale nie chcę tego komentować.



Na rynku państwo jest mało widoczne, nie brakuje za to na nim chaosu.



Na targach we Frankfurcie jakiś czas temu szefowa francuskiego wydawnictwa Nathan zapytała mnie, jak wygląda rynek książki w Polsce. Wytłumaczyłem jej, że nie mogę wziąć kredytu, bo bank mi go nie udzieli, wiedząc, że jego zabezpieczeniem są tylko książki – z jego punktu widzenia to zabezpieczenie niewiele warte. Nie chciała mi wierzyć, że hurtownik bierze książki w komis i płaci za nie co najwyżej po czterech miesiącach. We Francji hurtownik od razu przekazuje zaliczkę a conto przyszłych zysków, dzięki temu wydawca jest wiarygodny dla banków, otrzymuje kredyt, jeśli go potrzebuje. Także w innych krajach pozycja wydawcy jest znacznie silniejsza niż w Polsce. [...]




« poprzednia1234567następna »


Dodaj swój komentarz więcej prezentacji