SALON BOYA
        Piszemy Wspomnienia

niedziela, 08 grudnia 2024

SALON BOYA

Z widokiem na Smolną



„Gabinet Boya” prezes urządził w pokoju wychodzącym na Smolną. Prawdziwy, jak pisze Krzywicka, wychodził na budujące się Muzeum Narodowe przy Alejach Jerozolimskich. Uchański, opierając się na jej opisie, doszedł do wniosku, że tu najłatwiej będzie odtworzyć przybliżony wygląd tamtego wnętrza (sam ma gabinet z widokiem na muzeum). Zastrzega od razu, że nie chodziło mu o wierną rekonstrukcję i dosłowność, lecz o przywołanie klimatu, atmosfery międzywojennego mieszkania wybitnego literata i wydawcy.



Na stole do pracy fotografie Boya, jego listy, talia kart oraz czarna maszyna Continental. Przyniosła ją pewna starsza pani. Zapewniała Uchańskiego, że Boy na niej pisał, gdy przebywał w jej mieszkaniu. Historia jest dyskrecjonalna, więc prezes szczegółów nie zdradza…



W "salonie Boya" samego Boya jest niewiele. Po pisarzu pozostało mało przedmiotów. Ze Smolnej przeprowadził się na Krakowskie Przedmieście. Z tamtego mieszkania – zostało zniszczone w powstaniu – 5 września 1939 r. wyjechał z jedną walizką do Lwowa. Uchańskiemu niedostatek pamiątek nie przeszkadza. Na biurku obok listów Boya położył list Jarosława Iwaszkiewicza i kartkę Marii Dąbrowskiej. W końcu cała trójka należy do świata wielkiej literatury.



Ustawiona prostopadle do okna szafa kryje z kolei podarowane przez spadkobierców Mariana Brandysa archiwum pisarza. W środku białe kruki – rękopisy dziennika i znanych książek: "Śladami Stasia i Nel", "Nieznany książę Poniatowski", "Kozietulski i inni", "Kłopoty z panią Walewską", "Koniec świata szwoleżerów"…



Słonimski na Brandysie



Na szafie "z Brandysem" leży skórzana walizeczka. Należała do Antoniego Słonimskiego. Gdy Niemcy zaatakowały Francję, uciekał z nią z Paryża do Londynu. Walizeczkę przyniosła do Iskier prof. Alina Kowalczykowa, córka prof. Stanisława Lorentza, przyjaciółka i badaczka twórczości Słonimskiego. W środku prezes Uchański odkrył prawdziwy skarb – karteczkę z Kancelarii Ogólnej Urzędu Rady Ministrów, datowaną na 14 marca 1964 r. To potwierdzenie złożenia przez Słonimskiego listu 34 – zredagowanego przez pisarza protestu literatów, którzy alarmowali, że "ograniczenie przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej".



Dwa stojące obok siebie fotele otrzymała w posagu matka Jerzego Waldorffa, z którym prezes się przyjaźnił. Waldorff sprzedał je szwagierce innego przyjaciela Uchańskiego – Stefana Kisielewskiego. A ta, gdy przenosiła się do Domu Lekarza Seniora, przekazała je do Iskier.



Na komodzie w "gabinecie Boya" stoi teczka Kisiela. Strzeże jej spoglądający ze ściany właściciel. U Boya wisieli Wojtkiewicz, Wyspiański, Witkacy. U Uchańskiego wisi Szymon Kobyliński, który sportretował ludzi ważnych dla prezesa. Tych, których ceni, choć nigdy ich nie poznał: Boya i Franca Fiszera, oraz tych, z którymi zdążył nawiązać serdeczne kontakty: Waldorffa, Kisiela, Mariana Brandysa, Pawła Hertza.



W wydawnictwie wiszą także żyjący, namalowani przez Birutę Markuzę-Białostocką, pisarze bliscy Uchańskiemu: Tadeusz Konwicki i Marek Nowakowski. Konwicki kiedyś zawitał do Iskier, podpisał portret ("To ja"), zostawił kilka pamiątek. Wśród nich książkę Tadeusza Borowskiego z wylewną dedykacją z 1947 r. dla 20-letniego Konwickiego oraz pocztówkę noworoczną z życzeniami od Zbyszka Cybulskiego. Aktor wykonał ją sam, nakleił wspólne zdjęcie z Konwickim. Prezes trzyma te przedmioty (mówi o nich "sensacyjne rzeczy") w "gabinecie Boya".




« poprzednia123następna »


Dodaj swój komentarz więcej prezentacji