Wstrzeliliśmy się idealnie z pomysłem na wydawnictwo - mówi Krzysztofowi Pilawskiemu JACEK MARCINIAK, redaktor naczelny i założyciel wspólnie z żoną Klarą Molnar - oficyny Studio Emka, wydającej m.in. literaturę autobiograficzną.
Życie po życiu
Co pan robił w poprzednim życiu?
Czyli?
Zanim został pan wydawcą.
Skończyłem historię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, byłem dziennikarzem zajmującym się upowszechnianiem literatury i czytelnictwa w regionalnym piśmie dla młodzieży "Jantar". Współpracowałem ze szczecińskim oddziałem Telewizji Polskiej, a potem w Warszawie z tygodnikiem "Nowa Wieś", angażowałem się w działalność klubów książki i w pracę na rzecz środowiska wiejskiego.
W jakim miejscu zastał pana koniec starego świata – PRL?
W Komitecie Centralnym PZPR. Byłem wtedy sekretarzem prof. Mariana Stępnia, sekretarza KC zajmującego się kulturą.
Jak odnalazł się pan w nowej sytuacji?
Stanęliśmy z Klarą, moją żoną, wobec prozaicznego pytania: jak żyć dalej? Siłą rzeczy musiałem znaleźć dla siebie nowe miejsce w świecie pracy. Klarze – Węgierce bez etatu, zajmującej się dorywczo rękodzielnictwem i pisaniem książek dla dzieci – też było ciężko. Po wyprowadzce z "Białego Domu" z zaprzyjaźnionym dziennikarzem Markiem Sierockim postanowiliśmy wydawać pismo muzyczne dla młodzieży. Kolega Klary, który był szefem węgierskiej edycji "Popcornu", zachęcał: "Róbcie Popcorn w Polsce. Pogadam z Marguardem,na pewno się zgodzi". Marquard, szwajcarski magnat medialny, przysłał nam list intencyjny, jeździliśmy do Monachium uzgadniać szczegóły projektu. Angażując własne pieniądze, przygotowaliśmy latem 1990 r. pierwszy numer pisma. Ostatecznie jednak Marquard zrobił nas w trąbę, powierzył tytuł grupie osób z Wrocławia. Zaryzykowaliśmy wydanie własnego pisma muzycznego "Pop and Rock", wierząc, że nasze będzie lepsze, ciekawsze i w dodatku bliższe czytelnikowi, bo poświęcające więcej miejsca polskiemu środowisku muzycznemu. Utrzymaliśmy się na rynku rok. Potem jeszcze było pismo "Sport i Życie". Niestety, pomimo dobrego zespołu prowadzonego przez znanego dziennikarza sportowego, autora poczytnych książek Andrzeja Jucewicza, okazało się ono efemerydą.
Praca w KC pewnie nie za dobrze przygotowała pana do biznesu?
Nie przygotowała, choć wydawało mi się wówczas, że wszystko jest banalnie proste. Wierzyłem, że wystarczy zaoferować dobre pismo, a ono samo się sprzeda. Guzik prawda. Nie doceniłem potęgi PR i marketingu konkurencji – zagranicznych koncernów medialnych.
Jak przetrwać
Mimo niepowodzeń nie zrezygnował pan z działalności wydawniczej.
W owym czasie do naszego kraju zaczęły wchodzić firmy sprzedaży bezpośredniej, wśród nich Amway. Tworzyły sieci sprzedawców, angażowały ludzi, którzy nie mieli żadnej wiedzy, jak działać w biznesie. Amway stworzył własny kanon lektur, które każdy agent czy dystrybutor powinien systematycznie czytać. Klara na pogrzebie ciotki na Węgrzech spotkała kuzyna budującego tam sieć sprzedaży Amwaya. Powiedział jej: "To rewelacyjna sprawa, a książki, które jej towarzyszą, są świetne. Musicie wydać Bettgera "Jak przetrwać i odnieść sukces w biznesie", Carnegiego "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" i "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi". Klara powtórzyła mi słowa kuzyna. Na dźwięk nazwiska Carnegie omal nie siadłem z wrażenia. Bez wahania powiedziałem: "Bierzmy to".
Dodaj swój komentarz | więcej prezentacji |