OPOWIADAJĄ MI SWOJĄ HISTORIĘ
Pewnego razu usłyszałem pytanie: „Czy ten pan nie przyszedł czasem, by nas przesłuchiwać?” – opowiada portalowi PiszemyWspomnienia.pl Andrzej Chmielewski poszukujący świadków historii
Od kiedy zbiera Pan wspomnienia mieszkańców Ziemi Międzyrzeckiej?
W sposób systematyczny od 3-4 lat.
Jak Pan dociera do ich właścicieli?
Kiedyś dawałem ogłoszenia w prasie lokalnej, ale nie przynosiło to oczekiwanego efektu. Zgłosiła się tylko jedna osoba - urodzona pod koniec wojny. Rzecz jasna nie mogła pamiętać interesujących mnie lat. Zdecydowałem się na samodzielne poszukiwania. Jadę do konkretnej wsi, pytam sołtysa lub sklepową o osoby, które mogą pamiętać i opowiedzieć o interesujących mnie wydarzeniach. Potem idę pod wskazane adresy.
Dobrze Pana przyjmują?
W tego typu pracy przeszkadza – nigdy bym się tego nie spodziewał – działalność oszustów, którzy podając się za kogoś innego, okradają osoby starsze. Parę razy w ogóle nie wpuszczono mnie do domu. Zdarzało się, że byłem legitymowany. Pewnego razu usłyszałem pytanie: „Czy ten pan nie przyszedł czasem, by nas przesłuchiwać?”. Jednak gdy rozmowa dochodzi do skutku, nastawienie ulega radykalnej zmianie. Ludzie stają się otwarci i zadowoleni, że ktoś specjalnie się fatyguje, żeby wysłuchać opowieści o ich życiu. Rodzina też czuje się dowartościowana uhonorowaniem dziadka lub babci.
br>
Jakie wspomnienia Pana interesują?
Początkowo skupiałem się na walkach na Trzcielskiej Pozycji Przesłaniania i Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, fortyfikacjach wybudowanych przez Niemców. Chciałem uchwycić moment wkroczenia Armii Czerwonej i sytuację, jaka panowała na terenie dzisiejszego powiatu międzyrzeckiego oraz części powiatu świebodzińskiego do wysiedlenia niemieckiej ludności w czerwcu 1945 r. Interesowały mnie relacje wszystkich osób znajdujących się wówczas na tym obszarze – świadków historii. Rozmawiałem z byłymi robotnikami przymusowymi, którzy po wojnie tu się osiedlili, a także autochtonami. Zdobyłem też relacje Niemców – byłych mieszkańców tych terenów. Ze wspomnień dowiedziałem się o wydarzeniach zupełnie nieznanych. Na przykład odnalazłem naocznych świadków rozstrzelania przez żołnierzy radzieckich w miejscowości Glisno kilkudziesięciu członków międzyrzeckiego oddziału Hitlerjugend, który wcześniej próbował walczyć z wkraczającym do wsi zwiadem radzieckim. To zupełnie nieznany epizod. Moje odkrycie pokazuje, że zbieranie wspomnień jest potrzebne. W tym konkretnym przypadku należałoby dokonać we wskazanym miejscu ekshumacji i urządzić przyzwoity pochówek.
Dodaj swój komentarz | więcej prezentacji |