Ludzi starszych cechuje naturalna skłonność do opowiadania o swoim życiu, jednak młodsi nie zawsze ich słuchają. Chciałam ocalić część ludzkich losów od zapomnienia z pomocą uczniów najstarszych klas szkoły podstawowej i gimnazjum – mówi PiszemyWspomnienia.pl Maria Górna-Bobrowska, przewodnicząca Towarzystwa Miłośników Trzciela
Uczniowie biorący udział w projekcie „Sercem pisane” przekonali się, że losy ich bliskich są częścią historii Polski?
Tak, bo po pierwsze przeżycia ich dziadków i pradziadków łączą się z wielkimi wydarzeniami, o których uczą się na lekcjach historii, a po drugie nasz projekt sfinansowało Muzeum Historii Polski.
Skąd wziął się pomysł na spisanie przez uczniów wspomnień najstarszych mieszkańców gminy?
Z dawnych wspomnień moich dziadków. W 1933 r. w poszukiwaniu lepszego życia przenieśli się ze wsi pod Rzeszowem na Wołyń. Tam urodziła się moja mama. Z Wołynia uciekli w 1942 r., gdy Ukraińcy zaczęli tępić ludność polską. Znaleźli się na robotach przymusowych w okolicach Magdeburga. Wyzwoliła ich armia amerykańska. Pod wpływem akcji werbunkowej osiedlili się na Ziemiach Zachodnich. Pomyślałam, że najstarsi mieszkańcy gminy mają nie mniej interesujące historie i najwyższy czas je zebrać. Seniorów cechuje naturalna skłonność do opowiadania o swoim życiu, jednak młodsi nie zawsze ich słuchają. Chciałam ocalić część ludzkich losów od zapomnienia z pomocą uczniów najstarszych klas szkoły podstawowej i gimnazjum.
Czy łatwo było zdobyć środki na realizację tego przedsięwzięcia?
Pomysł połączenia w jednym przedsięwzięciu przedstawicieli najmłodszego i najstarszego pokolenia wpisał się znakomicie w założenia programu „Patriotyzm Jutra” Muzeum Historii Polski. Dzięki temu otrzymaliśmy dotację. Nauczyciele historii i języka polskiego wyłonili dwudziestu uczniów, którzy zostali podzieleni na pięć zespołów. Każdy z nich miał spisać wspomnienia przedstawicieli konkretnych grup: przesiedleńców z Kresów Wschodnich i zesłańców syberyjskich, emigrantów z Francji – potomków Polaków, którzy wyemigrowali do tego kraju przed I wojną światową, byłych przymusowych robotników z Niemiec, osadników z południowej i środkowej Polski, osób, które mieszkały lub pracowały na tym terenie przed wojną.
I starsi ludzie, do których zawitali uczniowie, mogli w pełni zaspokoić naturalną potrzebę opowiedzenia o swoim życiu?
Tu natknęliśmy się niespodziewanie na opór, mur nieufności. Okazało się, że co innego, wspominać w gronie rodzinnym, a co innego – w towarzystwie dzieci z dyktafonem. Pytali: po co nagrywacie, do czego wam to potrzebne, co z tym zrobicie? Większość uczniów się wykruszyła – z dwudziestki pozostała szóstka.
Ile relacji udało się im zebrać?
Zgromadziliśmy wspomnienia czterdziestu osób. Opowiadali nie tylko o tym, jak trafili do naszej gminy, ale przede wszystkim o trudnościach w integracji wynikających z różnych doświadczeń życiowych, tradycji, zwyczajów, odmiennego sposobu zachowania się i mówienia. Zawarcie małżeństwa przez dziecko osadników z Wielkopolski z dzieckiem przybyszów z Kresów Wschodnich nie było dla ich rodziców czymś oczywistym. Tworzenie nowej społeczności wymagało pokonania oporów i uprzedzeń, tolerancji i szacunku dla innych. Obecna tożsamość lokalna jest efektem przemieszania różnych tradycji. To świetnie ilustrują zebrane wspomnienia.
Dodaj swój komentarz | więcej prezentacji |