(2010-09-08)
Prof. Jan Widacki, poseł na Sejm RP, zapewnił PiszemyWspomnienia.pl, że złoży interpelację w sprawie ochrony prywatnych informacji na portalach społecznościowych w związku z coraz częstszymi doniesieniami o ich zbieraniu, przetwarzaniu i wykorzystywaniu m.in. przez pracodawców oraz instytucje finansowe i firmy ubezpieczeniowe
„Masz kredyt? Bank cię sprawdzi na Facebooku” – wybił w tytule na pierwszej stronie „Dziennik. Gazeta Prawna”, informując, że portale społecznościowe „są dla banków kopalnią wiedzy o klientach”. Umieszczane na portalach treści autobiograficzne wykorzystują także m.in. instytucje finansowe, firmy ubezpieczeniowe, ośrodki badające preferencje konsumenckie. Poprosiliśmy posła Jana Widackiego o rozmowę na ten temat.
Czy nie nadszedł już czas zatroszczyć się o ochronę użytkowników portali społecznościowych?
Rzecz wymaga głębokiego zastanowienia. Zmieniają się warunki cywilizacyjne, a wraz z nimi zagrożenia. Kiedyś zagrożeniem była pracownica małej poczty, która otwierała cudze listy i potem plotkowała o szczegółach. W tej chwili to mogą robić rozmaite instytucje i hakerzy, grzebiąc nie tylko w portalach społecznościowych, ale i skrzynkach mailowych. Spotkało mnie to we wtorek. Ktoś się włamał do mojej skrzynki, podszył pode mnie i rozsyłał wiadomości z prośbą o przysłanie dwóch tysięcy euro, bo jestem rzekomo w Madrycie i okradziono mnie.
Ktoś ukradł Panu tożsamość?
Tak, albo robi kawał, albo rzeczywiście chce wyłudzić pieniądze. Ta wiadomość zastała mnie w pociągu. Poprosiłem współpracowników o zamknięcie mojego konta i powiadomienie policji.
To przestępstwo. Za to prawo zezwala na poszukiwanie „haków” na portalach społecznościowych.
Skoro ludzie umieszczają na swoim profilu informacje, zdjęcia, filmy dostępne dla innych użytkowników portali społecznościowych, to muszą zdawać sobie sprawę, że mogą one trafić w niepowołane ręce.
Opowiada się Pan za ograniczeniem internetowej przestrzeni wolności i apeluje o autocenzurę?
Przecież zabezpieczamy się przed napadem, unikając ciemnych ulic i niebezpiecznych dzielnic, instalując monitoring. W ten sposób też ograniczamy swoją wolność. Ludzie bez zastanowienia wrzucają treści na portal, nie wiedząc...
... że Wielki Brat czuwa – i to niejeden.
No właśnie. Trzeba mieć świadomość skutków. Autocenzura jest potrzebna, bo my przecież cały czas ograniczamy swoją wolność. Robimy to za każdym razem, lecąc samolotem – jesteśmy zmuszeni do upokarzającej kontroli, wyciągania paska, zdejmowania butów itd.
Czyli problem jest wyłącznie po stronie użytkowników portali społecznościowych?
Absolutnie tak nie uważam. Należy się zastanowić, czy i w jaki sposób można prawnie tę sprawę uregulować – zabronić lub ograniczyć pozyskiwanie, wykorzystywanie i powoływanie się na treści osobiste w internecie. Chodzi o to, by zakazami prawnymi nie wyrządzić więcej zła niż pożytku. To powinno być przedmiotem sensownej dyskusji. Do tej pory jej nie było. Ta sprawa jest poza świadomością społeczną i poza świadomością ustawodawcy, a rzecz wymaga przemyślenia i licznych konsultacji – także z fachowcami od informatyki.
Poza kwestiami prawnymi są jeszcze wartości. Mówimy o portalach społecznościowych, o tym, że tam jest czynnik zaufania, sieć zaufania.
Najłatwiej zakazać. Pytanie tylko, czy zakaz jest egzekwowalny, czy nie ma skutków ubocznych, czy nie jest sprzeczny z innymi aktami prawnymi. Moim zdaniem tę kwestię trzeba uregulować, tylko trzeba to zrobić bardzo rozsądnie.
Pan jest ustawodawcą i prawnikiem. Czy to normalne, że na klatce schodowej nie ma wywieszonej listy lokatorów, bo byłoby to złamanie ustawy o ochronie danych osobowych....
... ja na uczelni nie mogę wywiesić wyników egzaminów.
Tymczasem grzebanie w przeznaczonych do prywatnych kontaktów informacjach jest rzeczą normalną i legalną.
Złożę interpelację, zobaczymy, co mi rząd odpowie, ale jakaś dyskusja się zacznie.
Trzymamy za słowo.
Rozmawiał: Krzysztof Pilawski
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>