Opisując przeżycia w getcie, zwrócił Pan uwagę na ważny element swojej postawy autobiograficznej: jest pan skazany na własną pamięć, bowiem żadna z osób, która mogłaby uzupełnić wiedzę o Pańskich losach, nie żyje, zaś z drugiej strony zrezygnował Pan z korzystania z dostępnych źródeł: wiedzy historycznej o getcie, dokumentów, innych pamiętników. Tłumaczy Pan tę postawę niezwykle interesująco: brakiem chęci dostosowywania wiedzy ogólnej do opowieści o własnym losie, bo prowadzi to do schematyzacji, naruszenia "tego, co indywidualne i niepowtarzalne".
Nie chciałem, aby moja książka była kompilacją, lecz utworem ściśle osobistym, opartym na mojej własnej pamięci i własnych doświadczeniach. Pamięć mam dość dobrą, więc mogłem sobie na to pozwolić. Nie chodziłem do bibliotek, archiwów, niczego nie sprawdzałem w gazetach. Świadomie nie korzystałem nawet z notatek, które robiłem w przeszłości. Ten proces nazwałem wyładowywaniem bagażu pamięci. Nie zależało mi na historycznej ścisłości, lecz na pokazaniu, jak zapamiętałem. "Kręgi obcości" to w pewnym sensie książka o mojej pamięci, dokument pamięci. Jedynie w wyjątkowych sytuacjach weryfikowałem swą pamięć. Tak było z wielką burzą nad Warszawą. Kojarzyłem ją z okresem likwidacji getta. Słusznie, z książki Barbary Engelking i Jacka Leociaka "Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście" dowiedziałem się, że burza przeszła 3 września 1942 r. To moje przywiązanie do pamięci wynika z fundamentalnego założenia, które przyjąłem, decydując się na napisanie autobiografii. Postanowiłem, że w książce nie będzie ani grama fikcji. Piszę o tym, czego jestem osobiście pewien. A jak czegoś nie wiem, zaznaczam, że nie wiem albo że nie mam pewności. Autobiografia ma wartość, jeśli jest nieskłamana, szczera, autentyczna. Uznałem, że jeśli pominę jakieś rejony życia, książka będzie fałszywa.
Dlatego jej istotnym wątkiem jest homoseksualizm?
To była dla mnie najtrudniejsza decyzja dotycząca książki. Nigdy o tym publicznie nie mówiłem, nie chciałem. Zresztą nie miałem powodu. Gdy postanowiłem napisać autobiografię, powiedziałem do siebie: twoim obowiązkiem jest napisanie również o tym. I tak się stało.
Irena Krzywicka w autobiografii "Wyznania gorszycielki" stwierdziła: "Ten, kto przystępując do pisania sądzi, że będzie całkowicie szczery, myli się, zanim sformułował pierwsze zdanie. Przyczyny są oczywiste. Każdy człowiek ma na swoim życiowym koncie postępki i postawy, o których nie tylko nie lubi opowiadać, ale o których sam woli nie pamiętać". Niedawno ukazała się książka Jacka Poniedziałka, który niezwykle otwarcie opisuje swoje związki z partnerami. W Pana autobiografii podobnych wyznań nie sposób znaleźć.
Kupiłem książkę Jacka Poniedziałka, choć jej jeszcze nie czytałem. Na jednym z portali gejowskich przeczytałem artykuł, w którym autor wytyka mi brak szczegółów. To prawda, że jeśli chodzi o te sprawy, w mojej książce nie ma szczegółów. Nie jestem – jak Doda lub Jacek Poniedziałek – wytworem kultury masowej, by epatować czytelników szokującymi opisami. Na podobną praktykę nie miałem ochoty. Dla mnie to problem kultury osobistej. Szczerość nie oznacza sensacji i ekshibicjonizmu. To uczciwe opowiadanie o zdarzeniach, uczuciach, sytuacjach życiowych i ich konsekwencjach.
Sonda | |||||||||||||
| |||||||||||||
Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>